jurekw jurekw
62
BLOG

Rola hipokryzji w strukturach zła

jurekw jurekw Polityka Obserwuj notkę 3

 

Wielki niemiecki fizyk Werner von Heisenberg był uwikłany we współpracę z faszystami. W swoich wspomnieniach (opublikowanych pod tytułem "Część i całość") prezentuje on siebie jako człowieka pełnego dobrej woli. Trudno zresztą przypuszczać by jeden z najbardziej genialnych umysłów XX wieku akceptował szaleństwa faszyzmu. Jak to się więc stało, że ten subtelny intelektualista podjął się zbudować bombę atomową dla Hitlera? Kluczowa decyzja zapadła o wiele wcześniej. Gdy faszyści robili czystki na uczelni, Heisenberg musiał wybrać: jest za lub przeciw. Przyjął stanowisko dyrektorskie - bo przecież mógł w to miejsce przyjść jakiś tępy funkcjonariusz.Heisenbergowi nie przyszło do głowy, że struktury zła nie mogą być złe w każdym swym elemencie. Ludzi całkowicie niemoralnych spotykamy rzadko. Dlatego gdybyśmy chcieli zaprojektować struktury zła, należałoby stworzyć mechanizmy pozwalające uzyskać zaangażowanie ludzi dobrej woli. Najczęściej wystarczy drobny lifting, by ukryć zło systemu i prezentować go w pozytywnym świetle. Ułatwia to współczesna struktura społeczna, w której większość ludzi zostało urobionych przez system oświatowy na tyle, by akceptować takie manipulacje (odwołując się do wspomnianej przeze mnie w innym miejscu pracy M. Marody możemy tych ludzi zidentyfikować jako operujących pseudo wypracowanym kodem językowym). Istnieją jednak dwie grupy ludzi, których przekonać jest trudno. To samodzielnie myślący prości ludzie, oraz intelektualiści zdolni do głębszej refleksji.

W systemie autorytarnym prostych ludzi można ignorować. W systemie demokratycznym trzeba ich pacyfikować. Można - tak jak w Polsce - przedstawiać ich jako oszołomów i wichrzycieli zagrażających ładowi społecznemu.

A co z intelektualistami?

Tu pomocna jest hipokryzja i zakłamanie. Oczywiście musi być jakiś mechanizm skłaniający ich do posłużenia się tymi środkami. Z jednej strony jest więc coś do stracenia (wiara w wyznawane mity, święty spokój, pozycja społeczna) a z drugiej - jakieś zagrożenie (ostracyzm, utrata źródła utrzymania).

Aby to zilustrować posłużę się przykładem sytuacji w jakiej znaleźliśmy się po wygraniu wyborów przez Bronisława Komorowskiego.

Państwo jako dobro wspólne obywateli odchodzi w przeszłość. W sytuacji gdy znacząca część obywateli jest pogardzana, wyszydzana i nienawidzona, trudno oczekiwać od nich identyfikacji z tak zorganizowanym państwem. Przyszły prezydent Bronisław Komorowski nieraz dawał wyraz swemu przekonaniu że państwo należy do tych, którzy wygrali wybory. Kiedy więc tuż przed wyborami stwierdził że ma w nosie swoich oponentów, potwierdził jedynie jakiej prezydentury należy się spodziewać. Jego przyjaciel w tym samym czasie szydzi z ludzi czujących więź emocjonalną z tragicznie zmarłym Prezydentem w sposób, na jaki nawet Jerzy Urban nigdy sobie nie pozwalał. Wszystko to dzieje się przy pełnej aprobacie rządzącej partii, która na tym korzysta. Warto choćby wspomnieć iż reakcją na dywagacje Janusza Palikota na temat zdrowia psychicznego Lecha Kaczyńskiego było opublikowanie raportu z badań lekarskich premiera Tuska, potwierdzających iż jest on okazem zdrowia.

W tej sytuacji tragiczne pęknięcie w polskim społeczeństwie o którym pisał J.M. Rymkiewicz ('już się nie sklei') należy uznać za fakt. A że to pęknięcie ma charakter regionalny, zagrożenie dla spójności terytorialnej kraju jest bardziej realne niż może się komuś wydawać. Gdybym ja osobiście - jako mieszkaniec Podkarpacia - miał w dniu dzisiejszym decydować o powrocie do Austro-Węgier - nie wahałbym się ani sekundy. Może jestem wyjątkiem - parszywym zdrajcą. A może tylko mówię (piszę) to co myśli wielu moich sąsiadów. Skąd możecie to wiedzieć drodzy hipokryci?

W tej tragicznej sytuacji trzeba zbudować mit ojczyzny wszystkich Polaków. Wszystkie ręce na pokład! Salonowi dziennikarze: bić w bębny jedności i zgody narodowej!

Igor Janke pisze: "w Polsce wszyscy mamy poczucie, że życie polityczne powinno się zmienić na lepsze" ["Kampania nadziei"]. On i inni 'zatroskani' nawołują do szacunku dla nowo wybranego prezydenta. Taka mobilizacja nie byłaby możliwa, gdyby nie siła hipokryzji i zakłamania. To one pozwalają naszym intelektualistom uwierzyć w mityczny wizerunek państwa i ignorować rzeczywistość.

Z tej perspektywy Wielki Dylemat: czy przeciwnicy polityczni powinni szanować nowego prezydenta i zaprzestać jego wyszydzania w internecie jawi się jako nieważny i drugorzędny. Taki akademicki dylemat w rodzaju: czy Hitler i Stalin to nasi bliźni.

W tej atmosferze zakłamania i hipokryzji wybija się trzeźwy głos Rafała Ziemkiewicza, który pytając czy prawdą jest że Janusz Palikot onanizuje się przed każdym wywiadem, ukazał polski dyskurs publiczny we właściwym świetle. Dokładnie tak wygląda teraz Polska. I takie są nasze narodowe dylematy.

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka