jurekw jurekw
5540
BLOG

Polacy: urodzeni zdrajcy

jurekw jurekw Społeczeństwo Obserwuj notkę 151

To nieprawda, że społeczeństwa i narody nie mają cech charakterystycznych. Pewne wartości są w społeczeństwie pielęgnowane i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Na przykład Anglosasi pielęgnują w sobie poczucie wyższości i to determinuje ich stosunek do świata. Z pewnością niektórzy z nich są nawet zakompleksieni. Jednak to ludzie butni i aroganccy są tam promowani i zdobywają władzę.

Z kolei o mieszkańcach „kraju nad Wisłą” nie bez przyczyny mówi się, że mają rzewną „słowiańską duszę”, oraz - że deklarują przywiązanie do katolicyzmu. Ta druga cecha jest już zresztą trochę nieaktualna, gdyż teraz naród zamiast miłować bliźnich, kocha nienawidzić „ruskich” i być jak „Charlie Hebdo”.

Jeśli ktoś sądzi, że zmierzam do wytykania swoim rodakom zdradę ideałów, to się głęboko myli. Po pierwsze bowiem porzucanie ideałów to pewien proces, który musi potrwać, a po drugie to odrzucenie dziedzictwa jest jedynie wstępem (choć zapewne też warunkiem koniecznym) do prawdziwej zdrady. Nie takiej powstałej wskutek strachu lub zwiedzenia podstępem (nie będzie tu mowy o żadnych „Bolkach” ani o agentach wpływu). Prawdziwa zdrada, to w pełni świadoma „zdrada stanu” . Tylko taka zdrada może bowiem zawsze liczyć na zrozumienie Polaków. Przynajmniej od czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego, masona sprzedawczyka i męskiej dziwki na usługach carycy. Chyba każdy Polak zaliczył już w podstawówce ćwiczenie przyswajania jego zdrady (bo to postać co najwyżej „tragiczna” i „kontrowersyjna”). Gdy nasza historia zatoczyła koło i ćwiczyliśmy „kontrowersyjność” innego zdrajcy - generała Jaruzelskiego, Jarosław Marek Rymkiewicz napisał książkę pod tytułem „Wieszanie” opisującą próbę odrzucenia naszej narodowej tolerancji dla zdrajców w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej. Próbę niestety nie udaną.

 

Racja stanu

Po upadku I Rzeczpospolitej ludzie, którzy „odważyli się być mądrzy”1, próbowali zdefiniować polską rację stanu, aby dać przyszłym pokoleniom (czyli nam) punkt odniesienia. Ułatwić odróżnienie zdrajcy i sprzedawczyka od człowieka zatroskanego o los Ojczyzny. Kontynuatorem ich dzieła był Jan Paweł II, który wyłożył to wszystko w sposób jasny i zrozumiały we współczesnych realiach. Polacy odrzucili to dziedzictwo. Dlatego w dzisiejszej Polsce miano zdrajcy należy się Norwidowi – tak jak i innym osobom, które zatroskane próbują zrozumieć jaka jest polska racja stanu (wystarczy poczytać komu dziś rodacy uważają za „ruskiego agenta”).

Jeśli odrzucimy norwidowski (szerzej: romantyczny) punktu widzenia, zagadnienie zdrady stanu staje nonsensowne. Bo wówczas rządzący mogą definiować dowolnie pojęcie „racji stanu” i każdy ich czyn daje się usprawiedliwić. Dopiero norwidowska koncepcja racji stanu (która formalnie znajduje odzwierciedlenie w niektórych zapisach Konstytucji), pozwala na obiektywną ocenę.

W tej koncepcji naród (społeczeństwo) zyskuje podmiotowość, a zdradą jest każde świadome działanie na szkodę jego żywotnych interesów.

 

Zdrada jako norma ustrojowa

Zdrada rozkwitła w III RP, której ustrój praktycznie wyklucza karalność tej zbrodni. Bezpośrednie stosowanie „Konstytucji” pozostaje bowiem zupełną fikcją, a odpowiednie paragrafy kodeksu karnego pozwalają jedynie na karanie zdrajców za skrajną głupotę. Głupotą musiałby się bowiem wykazać zdrajca, który (zgodnie z art. 128) chce „usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej”. Przecież te organy konstytucyjne zostały stworzone dla jego ochrony! Na przykład w skrajnym przypadku – gdyby społeczeństwu się coś odwidziało i chciałoby ukarać zdrajcę, to zawsze jest po drodze instytucja ochronna nazywana „Trybunałem Stanu”. Artykuł 127 jest jeszcze bardziej wymowny. Pozwala karać jedynie podejmowanie „w porozumieniu z innymi osobami” działalności zmierzającej „bezpośrednio do urzeczywistnienia” pozbawienia państwa niepodległości lub oderwania części obszaru. Mamy więc koniunkcję dwóch warunków i doprawdy trzeba idioty, aby spełnić obydwa równocześnie.

Zobaczmy akt abdykacji wspomnianego Stanisława Augusta (w interpretacji Jacka Kaczmarskiego):

https://www.youtube.com/watch?v=5wjrFwnYuKg

"Imperatorowa i państwa ościenne
Przywrócą spokojność obywatelom naszym
Przeto z wolnej woli dziś rezygnujemy
Z pretensji do tronu i polskiej korony
Nieszczęśliwie zdarzona w kraju insurekcja
Pogrążyła go w chaos oraz stan zniszczenia
Pieczołowitość nasza na nic się nie przyda
Świadczymy z całą rzetelnością Naszego Imienia"
Czy tu można mówić o jakiejś zdradzie? Wszak to nie spisek, tylko przeciwdziałanie spiskowi i w żadnym razie nie zawiera bezpośredniego urzeczywistnienia rozbioru Polski.

Tak, tak – w III RP Stanisław August Poniatowski nie mógłby być sądzony przed sądem za zdradę.

 

Zdradzieccy herosi

Od tolerowania zdrady i wpisania jej jako dopuszczalnej w zasady ustrojowe państwa do postanowionego na wstępie zarzutu traktowania jej jako „cechy narodowej” jest jeszcze daleko.

Liczne przykłady pokazują jednak, że Polacy nie tylko tolerują zdradę, ale czczą ją tak, jak starożytni czcili dzieła herosów. Prześledźmy kilka współczesnych przykładów zdrady akceptowanej, nagradzanej i wychwalanej:

  1. U podstaw III RP legły dwa spiski wymierzone w polskie społeczeństwo. Powszechnie znany jest spisek „ojców założycieli” z „ludźmi honoru” zgromadzonymi wokół „okrągłego stołu”. Mniej znany jest spisek z ludźmi reprezentowanymi przez Sorosa, a opisany przez Waldemara Kuczyńskiego (zanim jeszcze zapadł na chorobę „antykaczyzmu” - w książce „Zwierzenia zausznika”). Jeden z głównych uczestników tych spisków został już namaszczony na „ojca-założyciela nowej Polski”. Inni czekają w kolejce do panteonu sławy. Starsi ludzie pamiętają może jeszcze, jak ten „ojciec-założyciel” i pionier idei „brzydkiej panny na wydaniu” apelował do górników pod koniec roku 1989 o zwiększenie wydobycia. Tymczasem los górnictwa już wówczas został przesądzony. Dlaczego? Bo nasi „przyjaciele” z zachodu obwiali się, że ta „brzydka panna” może rozkwitnąć, a dysponując tanią energią stanie się dla nich trudną konkurencją. Dlatego po uwolnieniu wszystkich cen utrzymywano ceny węgla na poziomie gwarantującym brak opłacalności (ceny te dopiero niedawno osiągnęły poziom cen rynkowych). Tylko za rok 1990 różnica między wartością rynkową (według cen giełdowych) sprzedanego węgla, a wartością liczoną w cenach urzędowych wyniosła ponad 3mld dolarów! A były to czasy, gdy każdy większy dług zamieniał się automatycznie w „pułapkę zadłużeniową”. Od tamtej pory mamy nieustający serial pod tytułem „nierentowne kopalnie”, które przetrwały tylko z powodu niebywałej determinacji górników.

  2. Głównym wykonawcą wspomnianego spisku, nazwanego „transformacją ustrojową” został Leszek Balcerowicz. Jest to typowy przykład człowieka „drugiego planu”, którego rzeczywiste zasługi znacznie przewyższają czołowych przywódców. Był on w większym lub mniejszym stopniu uwikłany w prawie każde większe działanie mające na celu pozbawienie Polaków własności (no może poza ostatnią próbą wyprzedaży lasów). Począwszy od aktywnego przeciwdziałaniu reformom dającym szansę na realne uwłaszczenie społeczeństwa, poprzez wielkie afery (FOZZ, rublowa, alkoholowa), stworzenie mechanizmu finansowego „oscylatora”, wyprzedaż banków oraz infrastruktury teleinformatycznej, po wielki przekręt z OFE. Jego największym osiągnięciem jest wywołanie hiperinflacji na początku 1990 roku. Pozwoliło to na stworzenie mechanizmu szybkiego ograbienia całego społeczeństwa.

    Nie ma też w zasadzie wątpliwości co do tego, kogo on uważa za swojego pana, któremu służy z oddaniem: to zagraniczni „inwestorzy” finansowi. Zawsze gdy interesy finansjery są zagrożone on pojawia się z miną proroka, wieszcząc jak straszne mogą nas spotkać za to konsekwencje.

  3. Jedna z instytucji państwowych jest wręcz z samej swej istoty zarezerwowana dla zdrajcy. Chodzi o stanowisko prezesa NBP. Już w dniu złożenia przysięgi prezes staje się zdrajcą, gdyż działanie tej instytucji ma za cel dbanie przede wszystkim o interesy bankierów. Kłopoty kredytobiorców po wzroście kursu franka spowodowały, że zaczęto się pilniej przyglądać działalności instytucji związanych z finansami. Próbuje się przy tym zwalać całą winę za zaistniałą sytuację na banki. Czy to nie jest absurd? Naprawdę ktoś (poza Balcerowiczem) wierzy w to, że bankierzy mają za cel dobro społeczeństwa? Oni kierują się zyskiem i jeśli pojawi się oferta pośredniczenia w sprzedaży Polski w częściach lub w całości, to mają prawo (a nawet obowiązek) zapytać się jedynie o marżę. Zupełnie inaczej wygląda sprawa NBP, KNF i rządu. To oni powinni dbać o nasze interesy. Przejście na stronę przeciwnika jest więc ewidentną zdradą. Na dodatek robi się to bez wiedzy i zgodny społeczeństwa. Oszukano nas w szczególności w roku 2008, gdy pomoc bankom nazwano "dbałością o płynność”. Wśród dotychczasowych prezesów NBP w III RP wątpliwości budzi jedynie postawa Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z jednej strony bowiem za jej urzędowania dopiero tworzył się współczesny mechanizm finansowy. Z drugiej zaś strony jej wypowiedzi (przy okazji niszczenia handlu przygranicznego lub przed komisją badającą aferę PZU) znamionuje taka głupota, że trudno uwierzyć w to, że ona wiedziała co robi będąc prezesem NBP. Natomiast obecny prezes jest bez dwóch zdań właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Jego wielka kariera w Polsce została przesądzona w momencie gdy poparł niejaką Magdalenę Środę w tezach, że Polacy biją żony z powodu swego katolicyzmu. Później jeszcze wielokrotnie dawał do zrozumienia gdzie on ma Polaków i ich demokrację (to jeden z głównych bohaterów nagrań w restauracji „Sowa i Przyjaciele”).

  4. Z całego katalogu zdrad okresu rządów PO wspomnijmy jedynie te dwie najnowsze. Oto tydzień temu Danuta Hübner wezwała do podpisania traktatu TTIP, który wprost ogranicza suwerenność Polski. Pod koniec ubiegłego roku miała zaś miejsce próba sfinalizowania spisku Komorowskiego i Tuska mającego na celu wyprzedaż Lasów Państwowych i oddania uzyskanych pieniędzy „holocaust industry”.

Wszyscy wspomniani powyżej ludzie to osoby utytułowane i uhonorowane, zajmujące teraz lub w przeszłości bardzo ważne stanowiska w administracji państwowej. W tym nie może być przypadku. Dlaczego zatem Polacy tak cenią sobie zdradę? Czy to rodzaj masochizmu, czy głupoty? Z całą pewnością nie da się głupotą usprawiedliwić działań samych zdrajców. Ale to uwielbienie dla nich – chyba tak.

Polska przypomina wielki dziurawy okręt. Co chwila pęka jakaś gródź i kolejne pokłady zalewa woda. A to rolnicy, a to kopalnie, a to transport, a to „frankowicze”.... Za każdym razem chwytamy za wiadra i pompy. Ale nikt nie pomyśli o tym, czy może by spróbować załatać dziurę. Tą dziurą w naszym narodowym okręcie jest zaś zdrada.......

 

_______________

1Król sprzedawczyk upamiętnił jednego ze swych poddanych medalem z napisem „Temu, kto odważył się być mądrym”. Ktoś pamięta tego osobnika i jego mądrości? Pamiętamy i czcimy tych, którzy odważyli się zdradzić.

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo