Skoro jednak już sobie politykierzy dyskutują, to pomyślałem, że odrobina realizmu nie zaszkodzi...
Żeby nie było niejasności: uważam obecne rządy za mafijne, a Donald Tusk nie miałby moim zdaniem prawa pełnić jakichkolwiek funkcji w normalnym państwie. Z wielu powodów (choć zapewne nie tych, które podnosi opozycja). Ale – gwoli sprawiedliwości – Tusk nie jest najgorszym premierem, jakiego można sobie wyobrazić. Nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło. A u nas mieliśmy przecież Jerzego Buzka z jego bandą. Ustawił poprzeczkę tak wysoko, że osobiście liczę na to, że nikt się nawet do tego poziomu nie zbliży.
Ale miało być o PiS....
Mój krytycyzm wobec partii Kaczyńskiego narastał od dawna. Ale nadal był to krytycyzm wobec „mojej” partii (w sensie wspierania a nie przynależności). Do czasu kryzysu na Ukrainie.
Wcześniejsza narracja PiS była następująca: Donald Tusk jest politykiem niesamodzielnym, uległym wobec Moskwy i Berlina. Bracia Kaczyńscy zaś kierują się polską racją stanu. Nie są ani antyniemieccy, ani antyrosyjscy, ale kierując się polską racją stanu, muszą się liczyć z konfliktem interesów. Są w takich sytuacjach oskarżani o fobie antyrosyjskie i/lub antyniemieckie, ale nie o uprzedzenia tu chodzi, tylko o interes narodowy.
Godzina próby dla tej narracji obnażyła jej pustkę i – przyznaję – głupotę tych, którzy jej (tak jak ja) uwierzyli.
Godna i roztropna postawa męża stanu, który kieruje się narodowym interesem, musi opierać się na trzech filarach:
2. Otwartego dialogu w sytuacji wystąpienia kwestii spornych.
3. Jasnego prezentowania swoich racji, gdy rezygnacja z nich nie jest możliwa z przyczyn zasadniczych.
Taka postawa znajduje dodatkowo umocowanie w Biblii: który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Oczywiście z czystym złem nie można się układać. Ale czy aby na pewno porównywanie Putina do Hitlera jest uzasadnione?
Kiedy więc Donald Tusk nagle zaczął się zachowywać jak rosofob, a Sikorski do końca się kompromituje, latając jak kot za pęcherzem, ostatnią rzeczą, której potrzebował PiS to jakaś idiotyczna „jedność w obliczu zagrożenia”. No chyba, że pan Kaczyński rzeczywiście obawia się, że Rosjanie połkną Kijów i zatrzymają się w Warszawie. Wtedy polecam saperkę i do kopania okopów ;-). W innym wypadku, powinien przestać z siebie robić idiotę zapisując się do „partii jedności” dyrygowanej przez antypolskie media (GW+TVN).
Sytuacja, jaka się wytworzyła wydawała się dla „obozu patriotycznego” wręcz wymarzona. Coś, co jeszcze pół roku było nie do pomyślenia! Rosja broni – a przynajmniej tak deklaruje - wartości, które stanowią fundament polityki PiS. Jest więc podstawa do dialogu i nagle polska prawica wygląda na sensownego partnera. Kaczyński powinien więc odciąć się od wojennej retoryki Tuska i zaproponować rozwiązanie konfliktu na drodze dialogu. Należałoby to prezentować na tyle sprytnie, by było jasne, że odrzucenie przez Rosjan oferty dialogu obnaży gołosłowność ich deklaracji.
Ja wiem, że wobec głupot, jakie się naplotło dotąd – taki manewr nie należałby do najłatwiejszych. Ale czego się nie robi dla Polski – co nie, panie Kaczyński?
(Obawiam się jednak, że to pytanie retoryczne. Wszyscy wiemy, że dla Polski nie chowa się własnych urazów i uprzedzeń :-(.)
W Polskim interesie nie leży kolejna przegrana wojenka. Nie leży też w Polskim interesie klęska narodu ukraińskiego, któremu dano wybór pomiędzy kolonizacją ekonomiczną prowadzącą do rozpadu kraju, albo rozpadem kraju prowadzącym do ekonomicznej kolonizacji.
(Jeśli ktoś ma wątpliwości co do takiej oceny sytuacji Ukrainy, to polecam kilka tekstów na ten temat: http://argumenty.net/ukr
Komentarze
Pokaż komentarze (102)