jurekw jurekw
8341
BLOG

Co jest nie tak z Antonim Macierewiczem?

jurekw jurekw Społeczeństwo Obserwuj notkę 51

W dowcipie z czasów PRL'u Rosjanie podejrzewają przybysza, że jest amerykańskim szpiegiem. Poddają go różnym demaskatorskim próbom i … nic. Wreszcie jeden z nich mówi do potencjalnego szpiona: „mówisz, pijesz itd... jak nasz... tylko dlaczego ty jesteś czarny?”

 

Ten dowcip przypomniał mi się, gdy zacząłem się zastanawiać nad fenomenem Antoniego Macierewicza. On nie jest Murzynem, ale coś z nim jest nie tak....

Może to chciejstwo, które każe mniemania mieszać z faktami? Ale czy on jeden tak postępuje? Przecież to jest w Polsce powszechne. Ot – choćby pani Kopacz, która mniemała o „szczególnej staranności” w Smoleńsku. A przecież nawet najzagorzalsi krytycy nie traktują jej jak przybysza z innej planety.

Można by pomyśleć, że naraził się Macierewicz możnym tego świata, więc go atakują. Ale to także mało wiarygodna hipoteza. Nie znamy szczegółów, ale nie wydaje się, by osiągnięcia Antoniego Macierewicza w walce z układem były zbyt duże. Jeśli ten „układ” jest taki mocny, to te parę osób zdemaskowanych przez Macierewicza nie ma znaczenia. A jeśli mocny nie jest – to jak miałby wpływać na media?

Nawet przyjmując punkt widzenia najbardziej zapalczywych przeciwników PiS, to prezes Kaczyński wydaje się źródłem całego zła. Dlaczego więc taką uwagę ściąga na siebie Macierewicz?

 

Wysłuchałem ostatnio bardzo uważnie jednego z jego wystąpień i wreszcie zrozumiałem. Ten człowiek jest śmiertelnie poważny. A w Polsce ktoś taki musi wyglądać jak z innej planety. Uśmiech na twarzy pana Antoniego nie ma takiego samego znaczenia, jak u większości Polaków. To tylko środek wyrazu – służący na przykład podkreśleniu niedorzeczności argumentów przeciwników. Przekonanie o słuszności swych racji jest u niego także na zupełnie innym poziomie, niż u większości rodaków. Szczególnie mocno widać to, gdy się go zestawi z Donaldem Tuskiem. Kiedy premier mówi, że nie wyobraża sobie życia z liderem opozycji we wspólnym kraju, albo wyznaje, że chciał zabić sędziego piłkarskiego, to nikt tego nie bierze na serio (no – może poza wspomnianym sędzią, ale on w końcu nie jest Polakiem). Gdyby coś podobnego powiedział Antoni Macierewicz, rwetes w mediach byłby straszny. I bardzo słusznie – bo to zupełnie inny poziom powagi.

 

Jakoś to będzie....

 

Premier Tusk jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Polacy nie są ludźmi ceniącymi sobie powagę. Tu nic nie dzieje się na poważnie. Poważnych ludzi uważa się za fanatyków. Stąd totalna bezkarność i brak odpowiedzialności. Można powiedzieć i napisać co się chce. Katolicy nie czują dyskomfortu głosując na jawnie antyklerykalne partie, albo popierając sprzeczny z nauczaniem Kościoła liberalizm. Nikogo nie dziwi, że jednym z najpopularniejszych polityków brytyjskich wśród Polonii na Wyspach jest jawnie antypolski N. Farage. Francja jest tradycyjnie naszym sojusznikiem, mimo okazywanej nam pogardy. Przykładów można by mnożyć.

W tym braku powagi III RP kontynuuje tradycje PRL'u, ale ten problem istniał w Polsce od dawna. Wszak koniec I Rzeczpospolitej nastąpił dzięki wytrwałej współpracy naszych elit z wrogami. Bynajmniej nie dlatego, że byli to sami zdrajcy. Oni nie wierzyli w to, że ktoś na poważnie może chcieć zlikwidować tak potężne państwo jak Polska. Tak samo można scharakteryzować obecną politykę gospodarczą. Można by rzec, że oddaliśmy gospodarkę w lizing obcym i cieszymy się, że dobrze im służy. Nikt się nie zastanawia, co będzie po zakończeniu okresu lizingu.

 

Póki płynie ciepła woda w kranie...

 

Ten brak powagi nie jest złem samym w sobie. Jako Polak nawet lubię to, że zazwyczaj daje się coś nieformalnie załatwić, gdy zgodnie z przepisami napotykamy bariery. Z pobłażaniem obserwuję takie polskie „żyj i pozwól żyć innym”. Akceptuję nawet to, że zaradność więcej tu znaczy niż pracowitość, a zwykłe oszustwa uważa się za spryt. Wyłudzanie zasiłków i szara strefa w naszym systemie ma swoje plusy, pozwalając nieco złagodzić absurdy polityki gospodarczej.

Jednak niektóre z konsekwencji tej bylejakości są trudne do zaakceptowania. Wkurza mnie, gdy spryciarze odgrywają z namaszczeniem role mężów stanu a idioci intelektualistów. Gdy w rolę koryfeuszy wcielają się komedianci.

Wystarczy wysłuchać rozmowy człowieka poważnego z komediantem Danielem Olbrychskim, aby zrozumieć ten problem:

Brak strachu przed konsekwencjami i całkowita bezkarność zapewnia nam stałą dominację wszelkiej maści kanalii i błaznów nad ludźmi poważnymi.

Jeszcze przed wojną sytuację ratował trochę zwyczaj pojedynkowania się. Nawet taki młotek, jak Olbrychski musiał się liczyć, że ktoś mu ten durny uśmiech zgasi wezwaniem na pojedynek. Teraz może zgrywać odważnego i z rozczuleniem patrzeć w lustro, mając pewność, że kiedyś znajdzie swe miejsce na „Powązkach”, gdzie Polacy chowają swych bohaterów razem z kanaliami.

 

Problem narodowej mitologii

 

Może i dałoby się przywyknąć do tego udawanego życia w udawanym państwie, gdyby nie narodowa mitologia, która dla wielu osób jest śmiertelnie poważną sprawą. Na tyle poważną, że gotowi oddać za nią życie. Bohaterami mogą kierować bardzo różne motywacje. Mogą to być ambicje, pieniądze, lub herbertowska „kwestia smaku”. Nie brak jednak takich, których bohaterstwo wynika z wiary w to, że mają postępować jak należy, że narodowa mitologia zobowiązuje do bohaterstwa. Bez względu na konsekwencje.

Bohaterom minionych czasów możemy postawić pomniki. Ale co zrobić z ludźmi, którzy bez względu na konsekwencje chcą zachowywać się jak trzeba w dzisiejszych czasach braku powagi? Czy należy się dziwić, że udawany bohater Adam Michnik zwalcza ich jak może, wyzywając od fanatyków, faszystów i nacjonalistów? Czy jest coś dziwnego w tym, że większość społeczeństwa uważa ich za głupków? To akurat może być zresztą bliskie prawdy, bo powaga nie musi iść w parze z inteligencją. Brak szerszej wiedzy o świecie może wręcz ułatwić wiarę w narodową mitologię. Dlatego intelektualista Zbigniew Herbert potrzebował teorii, że człowiek postępuje jak trzeba kierując się smakiem, natomiast nastoletnia „Inka” umierała za Polskę po prostu dlatego, że „tak trzeba”.

 

Wróćmy do naszego bohatera...

 

Antoniego Macierewicza trudno zaliczyć do bystrzaków. Nie tylko dlatego, że przez 25 lat nie udało mu się zrozumieć, że pewność to nie to samo co głębokie przekonanie. Także dlatego, że najwyraźniej wierzy, że służy wielkiej misji. Ufa, że jego Prezes to Wielki Patriota. Nie dostrzega tego, że gdyby Jarosław Kaczyński choć w drobnym ułamku dorastał do własnej legendy, już dawno poszukałby godnego następcy, odblokowując swej partii drogę do władzy w kraju. Antoni Macierewicz to człek prosty, pozbawiony zupełnie wyrachowania. Kiedy kazano mu zlikwidować WSI, to nie zajmował się wypełnianiem ustawy (zgodnie z polskim duchem pozoranctwa), tylko rzeczywiście zlikwidował. Kiedy kazano mu tropić zamach w Smoleńsku, to tropi i nic nie jest w stanie zwieść go z tej drogi. Oczywiście, że taka postawa we współczesnej Polsce musi być niedorzeczna.

Na zakończenie jeszcze jedna konfrontacja z błaznem. Tym razem Janusz Korwin-Mikke:

 

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo