jurekw jurekw
630
BLOG

Smutna opowieść o polskich pomysłach na podpis elektroniczny

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 12

Historia wdrażania podpisu elektronicznego w Polsce jest niezmiernie ciekawa. Widać w niej jak w soczewce wszystkie słabości naszego państwa

Ustawa o podpisie elektronicznym weszła w życie z chwilą, gdy wydawało się iż kwalifikowane centrum certyfikacji to złoty interes. Wszyscy spodziewali się, że wraz z upowszechnieniem się wymiany elektronicznej danych, upowszechnią się też elektroniczne dokumenty. Wprowadzenie podpisu elektronicznego mogłoby być katalizatorem takich zmian. Czemu tak się nie stało? W historii działań władz w tym zakresie trudno dopatrzeć się innej logiki, jak logika lobby na rzecz firm zajmujących się certyfikacją. Jest to kolejny (po OFE) mechanizm ściągania 'prywatnych podatków' (tym razem z przedsiębiorców) przy współudziale państwa. Nie są znane twarde dowody na "kupowanie" odpowiednich przepisów. Ale jedynym alternatywnym wyjaśnieniem może być bezbrzeżna głupota. A przecież ta materia jest na tyle skomplikowana, że jej zgłębienie wymaga odrobiny inteligencji.

Absurdalne wymogi

Prowadzący działalność gospodarczą obywatel powinien być w stanie wykazać iż dokumenty, którymi się posługuje oddają stan faktyczny. Jest to wymóg jak najbardziej słuszny. I mniej więcej taka powinna być treść przepisów w państwie którego celem nie jest gnębienie obywateli. W Polsce państwo precyzuje jaki rodzaj dowodów będzie respektować. W przypadku dokumentów elektronicznych ma to być bezpieczny podpis kwalifikowany. Jest to wymóg szczególnie uciążliwy w przypadku faktur, które nierzadko dokumentują transakcje między podmiotami odległymi geograficznie. Absurdalność tej sytuacji najlepiej widać, gdy porówna się fakturę elektroniczną z poleceniem przelewu wysłanym poprzez home banking (nie mylić z bankowością internetową).

 

Faktura elektroniczna

Przelew home banking

Podstawowe skutki prawne dla wystawcy dokumentu

Możliwość domagania się zapłaty

Podstawa domagania się dokonania operacji przelewu

Podstawowe skutki prawne dla odbiorcy dokumentu

Zobowiązanie do zapłaty

Zobowiązanie do dokonania operacji przelewu

Operacje potwierdzające prawdziwość zapisów

Wykonanie usługi lub przekazanie towarów. Zapłata za nie - zgodnie fakturą.

Przesłanie środków pieniężnych zgodnie z poleceniem przelewu

Sposób zabezpieczenia

Bezpieczny podpis kwalifikowany

Podpis kluczem asymetrycznym (bez certyfikatu!)

Podstawa ważności zabezpieczenia

Ustawa o podpisie elektronicznym

Umowa między klientem a bankiem

Z powyższego zestawienia widać, że bardzo podobne sytuacje są diametralnie inaczej traktowane. Różnica ta jest zgodna z powszechnym przekonaniem iż banki są przez polskie prawodawstwo traktowane w sposób uprzywilejowany.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej absurdalna, gdy po wejściu Polski do Unii Europejskiej zlikwidowano obowiązek podpisywania faktur. Nie jest to jedyny przypadek, gdy członkostwo w Unii Europejskiej ogranicza nasze "przyjazne" państwo w gnębieniu własnych obywateli. Obecnie wystarczy sam wydruk, bez podpisów i pieczątek. Obowiązek podpisywania pozostał w sytuacjach, gdy faktura dokumentuje operacje nie ujęte w innych dokumentach:

- na fakturze VAT RR (rolnik ryczałtowy),

- na nocie korygującej – podpis akceptujący.

Po tych zmianach upowszechnił się zwyczaj przesyłania faktur e-mailem lub wystawianiem ich na serwerze - do samodzielnego wydruku przez odbiorcę.

Rozgrzany sąd

Jak podała "Rzeczpospolita" (22-10-2007), Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że "dokument wydrukowany z serwera sprzedawcy, ale niepotwierdzony podpisem kwalifikowanym, nie daje nabywcy prawa do odliczenia podatku wynikającego z tej faktury".

W tym samym artykule zauważono: "Ponieważ elektroniczny podpis jest drogi, niewielu mniejszych przedsiębiorców jest nim zainteresowanych. Wykorzystują oni raczej sprawdzony sposób, polegający na wysyłaniu faktur e-mailem. Odbiorca je sobie potem drukuje. Metoda ta jest stosowana nader często, gdyż władze podatkowe mają małe szanse na jej wykrycie". Ta sytuacja prawna ma więc dodatkowy przykry efekt: utrwalenie lekceważącego stosunku do prawa.

ZUS dobry na wszystko

Kiedyś któryś z ekspertów Centrum im. A. Smitha powiedział iż polscy przedsiębiorcy boją się bardziej urzędu skarbowego, niż bano się w czasie wojny gestapo (na szczęście w pracy tych urzędów widać wyraźną poprawę). Jeśli posługiwać się podobnymi analogiami w stosunku do ZUS, to chciałbym odnieść się do czasów PRL. Jedną z podstawowych funkcji Armii Ludowej było straszenie niepokornych obywateli "odesłaniem w kamasze". Wykorzystanie ZUS do wymuszenia na przedsiębiorcach zakupu podpisu kwalifikowanego jest wystarczającym dowodem na to, że obecnie ta instytucja jest wykorzystywane do "czarnej roboty". LWP było poza krytyką, gdyż 'strzegło naszych granic'. ZUS także pozostaje poza krytyką, gdyż ma nam zapewnić emerytury.

Szacuje się że do roku 2007 sprzedano w Polsce nie więcej niż 30 tysięcy podpisów kwalifikowanych. O skali biznesu jaki 'się marnował' świadczy to, że mamy około miliona przedsiębiorstw, a pojedynczy zestaw kosztuje od 200 do 300 zł (koszt zakupu elementów sprzętowych to góra $25). Nic więc dziwnego, że gdy tylko partia uczciwych inaczej doszła do władzy, wprowadzono obowiązek zakupu zestawów do podpisów elektronicznych dla wszystkich przedsiębiorstw składających elektroniczne deklaracje. Równocześnie utrzymuje się nonsensowne przepisy, wysokie ceny (utrwalone dzięki państwowemu przymusowi) i kiepskiej jakości rozwiązania.

Podsumowanie

Podstawą opisanych regulacji związanych z podpisem elektronicznym zdaje się być zasada, że państwo nie jest dobrem wspólnym, ale w najlepszym razie narzędziem do robienia prywatnych interesów, a w najgorszym aparat ucisku. Ale to nie są wszystkie szkody wynikłe z tych działań. Największą jest zablokowanie rozwoju społeczeństwa z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć techniki. W obserwowanej od 20 lat grabieży najgorsze jest właśnie to, że jest ona robiona przez barbarzyńców których destrukcyjne działanie przynosi o wiele więcej szkód niż ich zyski. To tak jakby ktoś zburzył katedrę tylko po to, by ukraść dzwon. Niestety na opisanych powyżej działaniach ta historia się nie kończy.

Dlatego należy moim zdaniem:

  1. Wstrzymać przygotowania do wymiany dowodów.

  2. Opracować system podpisu elektronicznego spełniający potrzeby społeczeństwa.

  3. Poddać ten system pod dyskusję.

Dopiero wówczas możemy wrócić do sprawy kolejnej wymiany dowodów....

Zagadnieniu temu został poświęcony pierwszy profesjonalny raport "Cogito2011" zatytułowany "Wdrożenie podpisu elektronicznego w Polsce".

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka