To określenie "Profesor" to imię czy pseudonim? Bo chyba nie tytuł? Sądząc po tym co mówi - niemożliwe żeby miał tytuł profesorski!
Włączyłem na chwilę telewizor. TVP - program 2. Poseł Dorn opowiadał akurat dlaczego chce ustąpienia ministra Klicha. Wymienił 3 sprawy: zbyt szybka profesjonalizacja armii, zwiększenie zaangażowania w Afganistanie i nie zmniejszenie tego zaangażowania w obliczu kryzysu. w odpowiedzi ów "Profesor" stwierdził, że opozycja zachowuje się jak złodziej który krzyczy "łapać złodzieja". Że to oni byli winni katastrofy smoleńskiej, a teraz chcą winą obarczyć Klicha! Zdumiony dziennikarz zadał (może zbyt pochopnie) dość oczywiste pytanie: czy to znaczy że poseł Dorn jest winny katastrofy smoleńskiej? I wtedy z ust "Profesora" wydobył się jakiś dziwaczny bełkot zaczynający się od "nie nie nie". Z całej reszty słów udało mi się wydobyć tylko fragment zdania o tym, że ludzie spoza środowiska politycznego prezydenta Kaczyńskiego chcą się do czegoś przyłączyć. Może chodziło o to, że SLD chce się zapisać do PiS? Wyłączyłem telewizor zniesmaczony. Ale teraz przyszła refleksja Może temu "Profesorowi" trzeba pomóc? Kiedyś robiono sobie żarty z niejakiego Kononowicza. Może to podobny przypadek? Dziennikarze znaleźli jakiegoś menela, tytułują go "Profesor" i podpuszczają a gość bulgocze coś pełen wiary w swą mądrość? Czy tym nie powinna się zająć Rada Etyki Mediów?