jurekw jurekw
1649
BLOG

Nie wojna polsko-polska ale wojna elit z narodem

jurekw jurekw Polityka Obserwuj notkę 62

 

Krzysztof Kłopotowski przypomniał na swoim blogu tekst sprzed siedmiu lat, w którym rysuje program dla Polaka XXI wieku.

Tekst jest niezmiernie cenny, gdyż to wyjątkowo rzadka u przedstawicieli współczesnych elit szczerość. Zazwyczaj skrywana pod okrągłymi zdaniami pogarda, tu została wyrażona wyjątkowo jasno: "Kto nie chce ryzyka, by sprawdzić się w trudnych warunkach, ten nie ma moralnego prawa być wolnym człowiekiem, chociaż mu je dała konstytucja pospołu z kartą ONZ. A że się upomina? Z takim osobnikiem "dialog społeczny" ma prowadzić policja, jeśli złamie prawo."

 

Ja reprezentuję całkowicie odmienny punkt widzenia. Znalazł on wyraz w dwóch tekstach opublikowanych przeze mnie na łamach internetowego czasopisma "Filozoficznie". Pierwszy z nich (z roku 2006), zatytułowany "Polska – kraj bez elit?" rozpoczyna się od tezy: "W Polsce żyje wielu mądrych, wspaniałych ludzi. Spotyka się nawet autentyczne autorytety, cieszące się uznaniem społeczeństwa w większym, lub mniejszym zakresie. Ale to za mało, by ludzie ci mieli wpływ na kształtowanie rozwoju społeczeństwa. Nie stanowią oni elity. Tą nazwą określa się ludzi wpływowych, których znaczenie właśnie zostało zakwestionowane. Szczególna pozycja ludzi stanowiących elity, musi być związana z pewnymi ich cechami – gdyż wpływy zdobyte drogą siłową, raczej nie są uznawane za legitymujące do świata elit." Dalej analizuję wspomniane cechy i dochodzę do wniosku, że jedyne co wyróżnia współczesną elitę to głupota. Na tej podstawie sądziłem, że czeka nas zmiana - zgodnie z teorią wymiany elit Pareto. Ówczesny klimat polityczny wskazywał na bunt przeciw elitom, który był "w gruncie rzeczy sprzeciwem wobec głupoty".

Rozwój wydarzeń pokazał, że siła oporu przedstawicieli obecnych elit nie została należycie doceniona. Oni nie zawahają się przed niczym - wszak walczą o życie! Jak szlachta w XVIII wieku - w imię swoich przywilejów są w stanie poświęcić wszystko. Patriotyzm, etos zawodu czy nawet zwyczajną przyzwoitość. Tego rodzaju działania osób nadużywających autorytetu nauki krytykowałem w tekście z wiosny 2007, zatytułowanym "Po co potrzebni są uczeni?". Przytoczę tu jego końcowy fragment: "W pierwszych reakcjach na brudnopis niniejszego artykułu pojawiają się dwie tezy, które stanowią doskonałe jego podsumowanie. Pierwsza mówi, że elementarna wolność obywatelska obejmuje prawo do głoszenia dowolnych opinii i nikt nie ma obowiązku się z nich tłumaczyć. Zwłaszcza, że odkąd uczeni przestali być pasjonatami, nie muszą mieć poczucia misji. Druga sprowadza się do tego, że ludziom nie można odmawiać prawa do wyrażania swoich opinii tylko dlatego, że są lepiej wykształceni.

Chciałbym w związku z tym podkreślić, że prywatnie (na przykład u cioci na imieninach) każdy ma takie same prawa wyrażania swych opinii. Jednak słowa uczonego, wypowiadane publicznie i w imię nauki, ważą więcej niż słowa prostaka. I dlatego większa powinna być za nie odpowiedzialność. Nie zwalnia z tej odpowiedzialności fakt, że ludzie gorzej wykształceni także wypowiadają głupstwa. Moja Babcia, która miała ukończone 3 klasy austriackiej szkoły powszechnej, powtarzała mi do znudzenia:ty nie patrz na to, co inni robią, tylko sam rób tak, by było dobrze. Ta konfrontacja mądrości profesorskiej z mądrością ludową nie wypada dla profesorów zbyt korzystnie.....".

Poglądy mają znaczenie

Obaj z Krzysztofem Kłopotowskim mamy bardzo krytyczny stosunek do rzeczywistości. Mało tego - zarówno w moich jak i jego tekstach pojawia niepokój o przyszłość Rzeczpospolitej, a nawet wieszczenie jej upadku. A jednak całkowicie się różnimy zarówno w odniesieniu do przyczyn jak i pożądanych działań zaradczych. Najkrócej mówiąc On uważa że największym naszym problemem jest polactwo, a ja twierdzę że to obecne elity ciągną nas na dno.

Dla mnie nie ulega wątpliwości, że tak skrajnie różne postrzeganie rzeczywistości wynika z wyznawanych poglądów. Ja jestem zwolennikiem ordoliberalizmu, a Krzysztof Kłopotowski to liberał. W mojej opinii należy dążyć do takiego urządzenia naszej Ojczyzny, by aktywność wszystkich wolnych obywateli służyła wzmacnianiu jej suwerenności oraz przyczyniała się do rozwiązywania pojawiających się problemów społecznych. W tych działaniach zasoby lokalne, które mogą być nie dostrzegane z zewnątrz, a nawet pogardzane przez 'władców świata' stanowią nasze aktywa. W szczególności jest nimkapitał kulturowy, o którym piszę (zaIzabelą Bukraba-Rylską) w tekście "O neoliberalnym dyskursie rasistowskim". Brak takiego porządku, zaprzepaszczanie pojawiających się szans i niszczenie żywotnych zasobów to w pełni i całkowicie wina elit.

Dla Krzysztofa Kłopotowskiego polskość to najwyraźniej ciężar, który krępuje aktywność jednostek od których zależy nasz dobrobyt (koresponduje to z "polskość to nienormalność" Donalda Tuska). Pozbycie się tego ciężaru i otwarcie się na wpływy bardziej ucywilizowanych narodów pozwoli jego zdaniem na dokonanie skoku cywilizacyjnego. A politycy którzy nie chcą tego zrozumieć szkodzą Polsce i prowadzą ją do marginalizacji i upadku.

Taka postawa przypomniała mi wypowiedź Zygmunta Korczyńskiego - jednego z bohaterów "Nad Niemnem ": "Tylko szaleńcy i krańcowi idealiści bronią do ostatka spraw absolutnie przegranych. [...] Kiedy bank został do szczętu rozbity, idzie się grać przy innym stole. Tym innym stołem jest dla nas cywilizacja powszechna, europejska cywilizacja... Ja przynajmniej uważam się za syna cywilizacji, jej sokami wykarmiony zostałem, z nią przez tyle lat pobytu mego za granicą zżyłem się, nic więc dziwnego, że bez niej już żyć nie mogę i że tutejsze soki tuczą mi wprawdzie ciało w sposób... w sposób prawdziwie upokarzający, ale ducha nakarmić nie mogą... [...] Skazywać się na wieczny smutek, kiedy uniknąć go można, przyrastać do zapadłego miejsca na kształt grzyba, dlatego tylko że inne grzyby siedzieć w nim muszą ...." .

 

A więc wojna?

 

Bardzo trafnie podsumował ostatnie wypowiedzi Krzysztofa Kłopotowskiego bloger "Bialkowski", cytując"Słowiański rodowód" Jasienicy: "U nas wolno wypisywać skończone bzdury, demonstrować rażące nieuctwo i brak rzetelności, ale pod warunkiem, ze wszystko to pływać będzie w sosie gorzkim. Czasem kadzidło, zawsze ocean dziegciu - oto cala nasza apteka".

Obserwując funkcjonowanie naszych mediów - ze szczególnym uwzględnieniem Salonu24 - trudno nie przyznać Jasienicy racji. Wszystkie trzy teksty K. Kłopotowskiego zostały uznane za niezmiernie ważne i wyróżnione pierwszym miejsce na głównej stronie portalu. Wszystkie trzy są podlane "sosem gorzkim". I - co dla mnie równie ważne - wszystkie trzy prezentują punkt widzenia elit. Uświadomiły mi one, że o ile moje obawy dotyczące przyszłości odnoszą się do Ojczyzny Polaków, o tyle Krzysztof Kłopotowski obawia się o przyszłość państwa elity. Dlatego on ratunek widzi w poskromieniu polskości, a ja w budowie sprawiedliwego i efektywnego ładu gospodarczego (co musi się wiązać z wymianą elit, które są temu projektowi całkowicie przeciwne).

Jak rozkładają się siły w tej walce? Bardzo nierówno. Kilka 'obciachowych' gazet kontra cała mediokracja. Rozproszone jednostki kontra "system" ze zbudowanym aparatem ucisku dającym pewność finansowania. A jednak rodzi się we mnie nadzieja. Mamy w Polsce w miarę zdrową inteligencję techniczną, która jest lepiej przygotowana do wykorzystania czekającej nas rewolucji w dziedzinie mediów. A przede wszystkim - coraz większa jest świadomość Prawdy. Rodzą się oddolne inicjatywy, które z czasem dadzą globalny efekt. Żyjemy w czasach nowego Pozytywizmu. Media mogą to ignorować. Mogą nadal przedstawiać wykreowany przez siebie Matrix jako rzeczywistość. Ale w tym kiczowatym obrazku pojawiają się coraz większe rysy, a III RP cuchnie coraz bardziej.

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka