jurekw jurekw
1663
BLOG

Skąd się biorą kłopoty finansowe Polski (6)

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 19

 

Krótka historia transformacji polskiej bankowości

Jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitów Polskich mówi iż w wyniku "Planu Balcerowicza" powstała w Polsce nowoczesna bankowość. Tymczasem już David Hume zwrócił uwagę na to iż jeśli dwa wydarzenia zachodzą w tym czasie, to niekoniecznie istnieje miedzy nimi związek przyczynowo-skutkowy. Chcąc być bardziej krytycznym, przedstawię historię zmian w bankowości od roku 1982 i na tym tle przeanalizuję działania podjęte na przełomie lat 1989/1990.

 

rok

wydarzenia

1982

Reforma systemu bankowego:

  • zwiększenie niezależności NBP (prezesa powołuje sejm na wniosek premiera),

  • NBP staje się bankiem centralnym i emisyjnym, ale także centralną instytucją kredytową, oszczędnościową, rozliczeniową i dewizową,

  • współdziałanie z rządem przy ustalaniu i realizacji polityki gospodarczej oraz kształtowaniu polityki pieniężno-kredytowej; prezes NBP uczestniczy w posiedzeniach Rady Ministrów, ale w praktyce podporządkowano rządowi działalność emisyjną i kredytową,

  • finansowanie deficytów budżetowych za pomocą kredytów banku centralnego,

  • odejście od parytetu złotego w złocie (kursy wobec innych walut: rubla transferowego i dolara); wraz ze wzrostem cen dokonywano dewaluacji złotego.

1988

Budowa dwupoziomowego systemu bankowego. Wydzielenie z NBP banków komercyjnych mających przejąć czynności depozytowo-kredytowe. NBP staje się bankiem centralnym.

1989

W lutym następuje liberalizacja prawa umożliwiająca powstawanie banków prywatnych (także z udziałem kapitału zagranicznego). Bardzo niskie były wymogi kapitałowe (równowartość 1 mln USD po kursie czarnorynkowym). Na tej podstawie powstaje bank nomenklaturowy "BIG Bank".

Określenie głównego celu NBP: umacnianie pieniądza polskiego. Ale nie jest to cel jedyny. NBP nadal współdziała z rządem w zakresie polityki kredytowo-pieniężnej oraz polityki gospodarczej państwa

1990

1 styczeń

Wchodzi w życie "Plan Balcerowicza":

  • banki zyskują samodzielność w zakresie udzielania kredytów, oprocentowania i prowizji (zlikwidowano regulacje w postaci planu kredytowego)

  • Wprowadzono realne stopy procentowe, zrywając obowiązujące umowy.

  • Wprowadzono zakaz finansowania deficytu budżetowego przez NBP

  • usztywnienie złotego w stosunku do USD (9 500 zł za dolara),

1990

kwiecień

Ustawa o prywatyzacji obejmuje banki.

1991

  • 17 maja – usztywnienie kursu złotego w stosunku do koszyka 5 walut (odejście od sztywnego kursu PLS/USD)

  • 14 października 1991 r. – pełzająca dewaluacja (1,8% miesięcznie +/- 2%)

  • listopad -Przekształcenie banków wydzielonych z NBP w jednoosobowe spółki akcyjne Skarbu Państwa (przygotowanie do prywatyzacji)

1991

Powołanie Krajowej Izby Rozliczeniowej (przedstawiciele 16 banków założycieli i Związku Banków Polskich podpisali akt notarialny KIR S.A).

1992

- w styczniu banki komercyjne uzyskały możliwość swobodnego (choć z pewnymi ograniczeniami) ustalania kursu złotego w zawieranych przez siebie transakcjach dewizowych

- w lutym 1992 r. decyzji o ponownej skokowej dewaluacji złotego (o 12%).

- w kwietniu 1992 wzmocnienie niezależności NBP (kadencyjność prezesa, szersze kompetencje w zakresie regulacji systemu bankowego: licencjonowanie banków, normy ostrożnościowe, kontrola przepływów kapitałowych)

18 marca 1993

Ustawa o restrukturyzacji banków. Dała ona podstawę do emisji bonów restrukturyzacyjnych, którymi wyrównano bankom straty z tytułu złych kredytów. Odrębna emisja pokryła brakujące zasoby walutowe, przywłaszczone wcześniej przez państwo w celu obsługi zadłużenia zagranicznego. Na wsparcie procesu restrukturyzacji przeznaczono część z nie wykorzystanego funduszu stabilizacji złotego.

1993 - kwiecień

Pierwsza prywatyzacja (WBK)

1993 - październik

Prywatyzacja Banku Śląskiego. Gwałtowny wzrost cen akcji na GPW (cena akcji wzrosła 13 razy). Rząd oskarżany o zbyt niską wycenę decyduje się na sprzedaż swojego pakietu akcji na giełdzie, co prowadzi do załamania się notowań i zakończenia długiego okresu hossy. Przyhamowało to proces prywatyzacji.

1994

Nowoczesny system rozliczeń ELIXIR rozpoczyna produkcyjną działalność w gronie 37 oddziałów z 8 banków.

14 grudnia powołano Bankowy Fundusz Gwarancyjny.

1994-1998

Powszechna komputeryzacja banków. Od lipca tego roku wszyscy uczestnicy KIR korzystają z systemu ELIXIR.

Banki wspólnie opracowują strategię polegającą na ekspansji rachunków osobistych (ROR). Ma to wzmocnić ich pozycję na rynku w obliczu spodziewanej konkurencji zagranicznej.

1995

Prywatyzacja BPH

1997

Oparcie polityki pieniężnej na strategii tzw. bezpośredniego celu inflacyjnego. Współdziałanie z rządem w zakresie stabilizacji kursu walutowego (pośredni cel inflacyjny).

2000

12 kwietnia – formalne wprowadzenie kursu płynnego (już wcześniej nie podejmowano interwencji)

2004

Rewolucja w systemie Elixir - przesyłanie danych bez papierowych dokumentów. Wszystkie rozliczenia międzybankowe w tym systemie.

 

Podsumowanie zmian

 

Celem zmian było stworzenie podstaw do prowadzenia polityki pieniężnej charakterystycznej dla zachodnich gospodarek rynkowych (rezerwy obowiązkowe, polityka stóp procentowych, płynny kurs walutowy etc). NBP stał się centralnym bankiem państwa i bankiem emisyjnym. Sprawował też nadzór nad bankami. W tym procesie zapoczątkowanym w roku 1982 tylko działania związane z "Planem Balcerowicza", powstaniem BIG Banku i prywatyzacją banków wzbudzają kontrowersje.

 

Realne stopy procentowe

 

Zasada stosowania stóp procentowych powyżej inflacji miała chronić zysk banków udzielających kredyty. W roku 1993 wysłałem list do szefa rządzącej wówczas Unii Demokratycznej B. Geremka, w którym dowodziłem iż nie jest to prawda (według jego zapewnień list dotarł do ówczesnego Ministra Finansów). Wiem, że to naiwne (błędy młodości ;-)). Niemniej użyta argumentacja była moim zdaniem trafna i znalazła potwierdzenie w późniejszych zdarzeniach. Pisałem wówczas m.in. "Wysokie oprocentowanie kredytów skłania do skrócenia terminu spłaty. Ściągnięte w ten sposób z rynku pieniądze trafiają prędzej, czy później do podmiotów słabszych, które mają problemy ze spłatą. [...] W ostatnich latach w dużych bankach często występowała nadpłynność, którą starały się one zmniejszyć poprzez wzrost akcji kredytowej. Temu z kolei przeciwdziała Bank Centralny, pogarszając jeszcze warunki kredytowania". Mój list zawierał propozycję wprowadzenia w miejsce realnych stóp procentowych zasady rewaloryzacji kapitału ["Stopy procentowe w warunkach wysokiej inflacji"]. Matematyczne symulacje dowodziły, że jest to znacznie lepsze rozwiązanie. Analogiczna zasada pojawia się w przypadku kredytów denominowanych w obcych walutach walutowych. Nic więc dziwnego że takie kredyty niedługo później zaczęły dominować wśród kredytów hipotecznych. Jednak to rozwiązanie ma zasadniczą wadę: wiąże się z ryzykiem kursowym (zasada rewaloryzacji kapitału takich wad nie ma).

Realne stopy procentowe krytykował Władysław Jaworski. Pisał on ["Bankowość. Podstawowe zalożenia, Poltext, W-wa 1996 ]: "Wysokie odsetki otrzymywane od wkładów (...) są przeznaczane na konsumpcje. Podobnie na konsumpcje przeznacza swe środki budżet - drugi uczestnik tego pozbawiania gospodarki narodowej środków. Pozostała część jest gromadzona przez banki w celu zwiększania ich funduszy. Powstają wątpliwości, czy wprowadzenie realnej stopy procentowej jest niezbędne, (...) czy nie pogłębia recesji i nie jest forma opodatkowania sfery produkcyjnej na rzecz konsumpcji indywidualnej i zbiorowej."

W wyniku stosowania realnych stóp procentowych przeciętna stopa zwrotu sektora bankowego była kilkakrotnie (!) wyższa, niż stopa zwrotu sektora przedsiębiorstw. Czyli banki rozwijały się kosztem reszty gospodarki. Ale to były tylko pozory. Zgodnie z moimi przewidywaniami gwałtownie rosła ilość "złych" kredytów. Proces ten był wzmacniany powszechną zgodą na wyłudzenia i brakiem kadr potrafiących oceniać ryzyko kredytowe (banki wypracowały metody wskaźnikowe, które jednak łatwo było oszukać). Groziło to wielkim kryzysem finansowym. Dlatego zdecydowano się wspomóc banki poprzez wykupienie złych kredytów (bony restrukturyzacyjne).

Podsumowując te działania w kontekście późniejszej sprzedaży banków, Grzegorz Kołodko pisał: "Uwzględniwszy oprocentowanie tej kwoty można założyć, że realna wartość tej dotacji (bez uwzględnienia BGŻ oraz PKO BP) wyniosła na koniec 1999 roku 11–12 mld złotych. Zestawiając tę kwotę z sumą osiągniętych przychodów prywatyzacyjnych wynoszącą 12,4 mld złotych okazuje się, że realny "zysk" budżetu z prywatyzacji banków oscyluje wokół kwoty ledwie 100 mln USD."

Należy więc jasno powiedzieć, że eksperyment Balcerowicza tylko w zakresie funkcjonowania bankowości kosztował nas kilkanaście miliardów PLN.

 

Prywatyzacja ze św. Mikołajem w tle

Przysłuchując się niektórym wypowiedziom polskich ekonomistów można odnieść wrażenie, że pochodzą one od małych dzieci. Dość rozpowszechniona jest na przykład wiara w świętegoMikołaja. Oto na przykład Sławomir Lachowski w swoim opracowaniu "Prywatyzacja banków będących własnością skarbu państwa" (1998) pisał: "W uznaniu realizowanego programu restrukturyzacji finansowej banków niektóre z państw partycypujących w utworzeniu w 1989 r. Funduszu Stabilizacji Złotego zgodziły się na przekazanie środków wysokości ok. 450 mln USD, z czego 350 mln darowizn, na Fundusz Prywatyzacji Polskich Banków. Zgodnie z podpisanym przez darczyńców Memorandum of Understanding środki te miały być wykorzystane na wykup rat kapitałowych i odsetek od obligacji restrukturyzacyjnych przekazanych 7 bankom komercyjnym w ramach operacji dokapitalizowania."

Ten sam autor informuje jednak dalej "Warunkiem realizacji tych zobowiązań była terminowa realizacja procesu prywatyzacji. [...] Program prywatyzacji banków wymagał przeprowadzenia co najmniej dwóch prywatyzacji banków komercyjnych rocznie".

Po aferze z BSK prywatyzacja została jednak na 2 lata zastopowana. Szczęśliwie rząd Buzka 'nadgonił" opóźnienia.

 

Prywatyzacja a napływ know-how

 

Oficjalna propaganda nie wspominała nic o życzeniach świętego Mikołaja. Mówiło się głównie o know-how, które miało do Polski napłynąć. I rzeczywiście można w to uwierzyć. W latach 80-tych przelew szedł przecież tydzień, a teraz kilka godzin. Nie mówiąc już o bankowości elektronicznej, bankomatach etc... A jednak teza o know-how to jedna z największych bredni. Rozwój bankowości należy rozpatrywać w kontekście dwóch procesów:

  1. Przemiany strukturalne w których prywatyzacja nie miała większego znaczenia. Szczególne znaczenie miało powołanie KIR i wdrożenie przez niego systemu Elixir.

  2. Rewolucja naukowo techniczna, która zaowocowała powszechną komputeryzacją banków.

Nie były one w żaden sposób uwarunkowane prywatyzacją. Co prawda większość systemów informatycznych w polskich bankach jest obecnie obcej produkcji, ale po pierwsze ich zakup nie był problemem, a po drugie fakt ich wdrożenia należy uznać raczej za porażkę niż sukces. Polskie systemy (Bankier, GryfBank, DefBank) doskonale radziły sobie z obsługą na poziomie oddziału. Zabrakło inwestycji w ich rozwój (poza defBankiem, który stał się flagowym produktem firmy COMP S.A. - obecnie Assecco). Nie bez znaczenia dla tej sytuacji było to, że zachodni dostawcy szybko nauczyli się polskich realiów i sponsorowane wycieczki prezesów stały się czymś normalnym ;-)

 

Finansowanie deficytu budżetowego a podaż pieniądza

 

Już w roku 1988 podnoszony był postulat zaniechania finansowania deficytu budżetowego emisją pustego pieniądza. Drastycznej zmiany dokonano z początkiem roku 1990, kiedy to zlikwidowano możliwość finansowania deficytu kredytem NBP.

Czy dodruk pieniądza powoduje inflację? Oczywiście! Wszak to elementarna wiedza.

Powiedzmy, że zostaję premierem i na jeden dzień mam władzę drukowania pieniędzy. Wydrukowałbym sobie 10 zł i kupił za to dorsza na śniadanie. Zwiększony popyt na dorsza spowoduje wzrost cen i inflacja gotowa. Absurd? Ależ poważne profesory w to wierzą! No dobrze - żarty na bok. Jeden dorsz wiosny nie czyni. To ile? Dwa? Może dziesięć? Jak wykupię wszystkie dorsze w barze, to niewykluczone, że na drugi dzień sprzedawca podniesie ceny. I bardzo może się zdziwić - wszak ja mam drukarkę tylko na jeden dzień, a na dodatek dorsze mi się przejadły....

Skoro wiemy, że nie każdy dodruk pieniądza wywołuje inflację, to może zastanówmy się gdzie leżą rozsądne granice?

W swoim tekście "Baśń o tym jak w siedem dni powstała nowoczesna gospodarka" opisuję sytuację w której rząd korzysta z deficytu dla stabilizacji rynku. Deficyt działa jak zaliczka na podatek, której rząd sam sobie udziela. Jeśli więc deficyt budżetowy spowoduje zwiększenie wpływów podatkowych z których może on być pokryty, to takie działanie jest całkowicie racjonalne. Dlaczego w takiej sytuacji rząd ma być zmuszany do zaciągnięcia kredytu w banku?

Porównajmy dwie możliwości finansowania deficytu:

  1. Rząd "drukuje" (mniejsza o mechanizm) pieniądze.

  2. Rząd pożycza pieniądze w banku komercyjnym.

Dla każdego monetarysty jest jasne, że w pierwszym przypadku pojawia się 'pusty' pieniądz, a w drugim nie! Ale to byłaby prawda, gdyby banki miały rezerwy na 100% depozytów. Bez tego bank kreuje pieniądz z niczego i pożycza go rządowi! Obie sytuacje różnią się więc jedynie tym, że w pierwszym przypadku rząd zapożycza się wobec obywateli, a w drugim wobec bankierów. Różnice te mają jednak olbrzymie skutki. Jeśli rząd nadmiernie się zapożycza drukując puste pieniądze, pojawiają się naturalne mechanizmy obronne (inflacja), które generalnie nie są korzystne (dlatego ta działalność rządu powinna być kontrolowana przez parlament). Ale gdy rząd zapożycza się w bankach komercyjnych - sytuacja jest o wiele gorsza. Pojawiają się olbrzymie koszty kredytu, banki tracą motywację dla kredytowania gospodarki, a państwu grozi utrata suwerenności.

To jednak nie wszystko. Nasza gospodarka szybko się rozwija (a przynajmniej powinna się rozwijać. Istnieje więc naturalna potrzeba zwiększania ilości pieniądza w obiegu. Jeśli podaż pieniądza powiążemy z deficytem budżetowym (w praktyce 10-50%), może to generować olbrzymie zadłużenie państwa. Poniższy wykres pokazuje podaż pieniądza związana z deficytem budżetowym (dane narastająco w mld PLN):

 


źródło: Opracowanie własne na podstawie danych NBP.

 

Oczywiście w Polsce nie brak idiotów (wszak uczelnie ekonomiczne wypuszczają co roku tysiące absolwentów), którzy będą twierdzić, że gdyby ten pieniądz pojawił się wprost z mennicy to byłaby katastrofa, a jeśli pojawi się jako dług to jest super. Ale nawet dzieci które dostają kieszonkowe na konto wiedzą, że między gotówką a zapisem w komputerze nie ma większej różnicy. Oczywiście powiększenie bazy monetarnej w obecnych warunkach skutkuje wielokrotnym wzmocnieniem procesu przez banki udzielające kredytów. Ale ten problem tkwi zupełnie gdzie indziej: w zezwoleniu dla banków by pożyczały coś, czego nie mają.

 

Spiskowa teoria dziejów

Wspomniana na wstępie krytyka D. Hume'a stanowiła wyzwanie nawet dla nauki. Nie ma przecież żadnego powodu by na podstawie tysięcy obserwacji pewnego zjawiska sądzić, że będzie ono przebiegać tak samo za kolejnym tysiąc pierwszym razem! Jak nauka poradziła sobie z tą sytuacją? Poprzez jej zaakceptowanie. Obserwacja przestała być podstawą nauki. Stała się nią teoria! Obserwacje służą jedynie do weryfikacji przewidywań danej teorii. Jeśli ten test przejdzie pozytywnie - teoria jest uznawana za prawdziwą (w tym sensie, że najlepiej objaśnia rzeczywistość). W naukach społecznych (do których zaliczam ekonomię) sytuacja jest o tyle gorsza, że poza danymi liczbowymi mamy do czynienia z nieprzewidywalnym czynnikiem ludzkim. Jednak stawianie hipotez dotyczących przyczyn takiego, a nie innego przebiegu zdarzeń nadal ma sens. Opisana powyżej historia daje się objaśnić nakładaniem się trzech procesów: modernizacji, przystosowania systemu bankowego do światowych standardów i działania na rzecz międzynarodowej finansjery. Dwa pierwsze nie wzbudzają kontrowersji. Ale bez trzeciego wiele z podjętych decyzji staje się niezrozumiałymi.

 

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka