jurekw jurekw
141
BLOG

Solidarność 2010 - nie bądźmy bezczelni

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 13

Wśród tytułów okolicznościowych wpisów na salon24.pl w oczy rzuciła mi się zachęta: "bądźmy solidarni". Pewnie bym nawet pokiwał głową ze zrozumieniem, gdyby jej autor nie był dziennikarzem gazety promującej liberalne hasła, których z solidarnością pogodzić nie sposób.

Było już "nie ma wolności bez solidarności" i "nie ma solidarności bez miłości". Ja bym dodał od siebie: "nie ma solidarności bez sprawiedliwości".

A sprawiedliwość domaga się ocenienia przeszłych 20 lat i nie tylko wskazania winnych obecnej sytuacji, ale próby jej naprawy. Jeśli państwo pozbawiło obywateli PRL dorobku ich życia, obiecując w zamian godne emerytury - to dlaczego teraz próbuje obciążyć nas - pracujących kosztami tych działań, zamiast wskazać winnych i zastanowić się czy jeszcze uda się coś uratować? Jeśli podjęto próby niszczenia tradycyjnego rolnictwa i obciążono wieś kosztami przemian, to czemu obarcza się winą powstały w wyniku tych działań KRUS? To tak jakby ktoś rozwalił zaporę na rzece i wodę obarczył winą za powódź!

 

Wpadł mi w ręce ostatnio list, jaki 5 lat temu wysłałem do Pani Poseł Haliny Murias (współpracowałem z nią w czasie nieudanej próby wdrożenia klastrów wiejskich). jego treść nie straciła wiele na aktualności, a świetnie ilustruje problem, który liberałowie chcieliby ukryć wzywając innych do zaciskania pasa.

 

Oto zasadnicza treść listu:

 

Wieś wielokrotnie była traktowana jako wewnętrzna kolonia. Dostarczała taniej żywności i taniej siły roboczej (chłoporobotnicy). Czasy kolonializmu odeszły w przeszłość. Nawet ruchy neokolonialne dążą do poszerzania rynków zbytu, a nie do zniewalania i budowania enklaw wykluczonych (żyjących z socjału). Szerzenie idei wolnego rynku w Polsce na terenach wiejskich jest olbrzymią szansą nie tylko dla wsi, ale dla całej gospodarki. Podział na rynek i resztę z wysokim murem składki ZUS do pokonania, będzie nie tylko krzywdzący dla znacznej części społeczeństwa, ale utrwali na długie lata socjalny charakter polskiego budżetu, narażając go na niepokoje społeczne i protesty tych, którzy będą mieli poczucie krzywdy.

Czy coś z tym da się zrobić? W moim najgłębszym przekonaniu - tak. Można mieć wiele zasadnych zastrzeżeń do wykonanej w Polsce reformy ubezpieczeń. Myśląc jednak realnie, musimy odnieść się do stworzonej przez nią rzeczywistości. Jednym z pozytywnych aspektów tej reformy było dowartościowanie ubezpieczeniowego charakteru składki ZUS. Brak jest jednak zgromadzonych środków na finansowanie bieżących świadczeń. Pieniądze składane przez obecnych emerytów zostały częściowo zużyte na bieżące cele budżetowe, a częściowo „zjadła je” inflacja na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku (oprocentowanie w NBP było wielokrotnie niższe od inflacji). Konieczność załatania powstałej w ten sposób dziury ochrzczono mianem „solidarności międzypokoleniowej”. Mamy więc sytuację, w której osoby nie posiadające niczego i mające olbrzymie problemy ze zdobyciem i utrzymaniem pracy są karane za każdą próbę samodzielnej aktywności gospodarczej obowiązkowym uczestniczeniem w akcji „międzypokoleniowej solidarności”. Na dodatek ta solidarność nakazuje utrzymywanie wysokiego standardu życia armii ubeków i innych przestępców, będących niegdyś u władzy.

 

 

Co należałoby w tej sytuacji zrobić?

  1. Dokonać jasnego podziału składki ZUS na część ubezpieczeniową i część podatkową. W miejsce pojęcia „solidarności międzypokoleniowej” wprowadzić pojęcie „podatku na odtworzenie FUS”. Miałoby to dodatkowy wymiar edukacyjny - każdy płacący taki podatek wiedziałby ile kosztuje go spadek po latach komuny i „reform”.

  2. Sposób płacenia tego podatku jest kwestią drugorzędną. Można ustalić najtańszy i najbardziej efektywny sposób jego pobierania. Warto też zastanowić się, czy braków FUS nie da się uzupełnić częściowo w inny sposób. Z pewnością nie może być jednak tak, że wysokie obciążenia dotykają drobnych przedsiębiorców nie uzyskujących żadnych znaczących dochodów. Tak jest w chwili obecnej i to jest powszechnie odbierane jako jedna z barier hamujących przedsiębiorczość.

  3. Stopniowo odejść od obowiązkowego ubezpieczenia. Przynajmniej w stosunku do osób, które mają inny sposób na zapewnienie sobie godziwego życia w wieku emerytalnym, albo godzą się na niższy standard tego życia w sytuacji problemów z bieżącym utrzymaniem rodziny.

 

Rozwinięcia wymaga myśl podana w punkcie 3. Proszę wziąć pod uwagę młodego absolwenta wyższej uczelni, który założył rodzinę i nie może jej utrzymać z powodu bezrobocia. Jeśli zamiast w wieku 25 lat rozpocznie on składanie na emeryturę w wieku lat 30-tu, emerytura ta będzie nieco niższa. Ale brak takiego obciążenia umożliwi mu podjęcie działalności gospodarczej w nadziei na to, że po 5-ciu latach poziom jego dochodów pozwoli na płacenie wyższych składek i wyrównanie stanu oszczędności. Innym przykładem może być rolnik prowadzący wielopokoleniowe gospodarstwo rolne. Utrzymuje on swoich rodziców i ma nadzieję, że na starość dadzą mu utrzymanie jego dzieci. Ten model został zburzony przez wprowadzone przez Gierka emerytury rolnicze, ale nie został do końca zapomniany. Tacy ludzie mogą wspólnie podjąć decyzję o opłacaniu niższej składki (lub jej nie płaceniu), w przeświadczeniu, że przyszła emerytura będzie jedynie dodatkiem do domowego budżetu. Tu można mówić o prawdziwej międzypokoleniowej umowie, której dodatkowym zabezpieczeniem jest wartość gospodarstwa. Jeśli dzieci nie będą się wywiązywały z obowiązku utrzymywania rodziców, gospodarstwo to można spieniężyć w celu jednorazowego pokrycia składek. Opieka nad ludźmi starymi w zamian za spadek w postaci gospodarstwa nie należy w Polsce do rzadkości.

 

Jednym z pozytywnych rezultatów 15 lat przemian gospodarczych w Polsce jest zbudowanie w miarę normalnego rynku ubezpieczeń życiowych. Konkuruje na nim kilka dużych towarzystw oferując wielorakie możliwości ubezpieczenia. Nie ma powodu, by państwo utrzymywało zabytek z czasów PRL, jakim jest ZUS. Konsekwencją proponowanych zmian musiałoby być wydzielenie z ZUS niewielkiej struktury zarządzającej FUS i wypłacającej bieżące świadczenia (przy dostępnych środkach technicznych można to wykonać centralnie). Reszta może funkcjonować na zasadach rynkowych, konkurując o klientów. Przy okazji można uporządkować absurdalną sytuację, w której za budżetowe pieniądze ZUS pracuje na rzecz prywatnych ubezpieczycieli dokonując za nich rozliczeń.

 

Zdaję sobie sprawę, że opisana powyżej koncepcja jest śmiała i gdyby ją ogłosić, miałaby więcej wrogów niż klastry. Jestem jednak przekonany, że jest to najlepsze rozwiązanie obecnego problemu, który nazywa się mylnie „wysokie koszty pracy”. Prawidłowo zdiagnozowanym problemem jest bowiem bankructwo (post)komunistycznego systemu ubezpieczeń. Obecnie obowiązujące zasady radzenia sobie z tym problemem są szkodliwe dla gospodarki i niemoralne.

Nie można bowiem uzna za moralną sytuacji, w której państwo odbiera obywatelowi środki, które mogłyby mu zapewnić egzystencję na granicy ubóstwa. A przy wysokich składkach ZUS takie sytuacje nie należą do rzadkości.

 

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka